Przyszli polscy lekarze uczą się medycyny pola walki. "Trzeba przygotować się do improwizacji"

2025-06-23 12:09

Konieczne jest wyrobienie odpowiednich nawyków, by możliwie szybko i sprawnie przeprowadzić procedurę "pierwszego kontaktu" z rannym i unikać niepotrzebnej brawury - mówi Marcin Klepczarek, ratownik medyczny, który w przeszłości, jako żołnierz ratował ofiary wojny na Ukrainie. Obecnie prowadzi zajęcia dla studentów ostatniego roku lekarskiego Uniwersytetu Opolskiego.

Wojskowy lekarz, żołnierz w mundurze

i

Autor: GettyImages Opole: Przyszli lekarze uczą się medycyny pola walki

Studenci ostatniego roku lekarskiego Uniwersytetu Opolskiego uczą się medycyny pola walki. Zajęcia prowadzi były żołnierz wojsk specjalnych i licencjonowany ratownik medyczny, który jako wolontariusz ratował ofiary konfliktu na Ukrainie.

Decyzję o wprowadzeniu specjalnego szkolenia z zakresu pola walki dla studentów szóstego roku medycyny UO podjął Jacek Kleszczyński, kierownik Klinicznego Oddziału Medycyny Ratunkowej.

"Medycyna pola walki, medycyna taktyczna, przenika do medycyny ratunkowej chociażby poprzez implementowanie różnych technik zaopatrzenia pacjentów urazowych. Biorąc pod uwagę sytuację geopolityczną, postanowiliśmy jeden z modułów w przedmiocie medycyna ratunkowa zamienić na medycynę taktyczną. Są pewne punkty styczne, bo działamy oczywiście natychmiastowo, działamy w warunkach deficytu czasu. Stosujemy pewnego rodzaju mnemotechniki, schematy, które mają skrócić cykl decyzyjny, choć są także różnice wynikające chociażby ze specyfiki działania" - wyjaśnia Kleszczyński.

Gadaj Zdrów: “Musiałam się prosić o zrobienie tomografii”. Asia 4 lata temu miała czerniaka, dziś ma przerzuty

Czego uczy medycyna pola walki?

Zajęcia ze studentami prowadzi Marcin Klepczarek, obecnie ratownik medyczny, który w przeszłości, jako żołnierz, uczestniczył w misjach poza granicami Polski i jako cywilny wolontariusz, ratował ofiary wojny na Ukrainie. Spotykamy go w chwili, gdy na korytarzu wydziału medycznego ćwiczy z grupą studentów moment przyjęcia ciężko rannego, którego należy przenieść do tymczasowego punktu medycznego, by udzielić mu pomocy przed przewiezieniem do szpitala.

Po opatrzeniu "rannego" manekina, znajduje chwilę na rozmowę z dziennikarzem. Na pytanie, czy medycyna pola walki jest wiedzą, którą powinno się przekazywać studentom cywilnych uczelni medycznych, odpowiada - tak - choć zastrzega, że nie musi to być specjalny przedmiot.

"Bo tak naprawdę, czy czynności medyczne będą robione na polu walki, czy one są robione w szpitalu, medycyna jest zawsze taka sama. I zasady medycyny będą takie same, one są niezmienne. Człowiek w mundurze nie umiera inaczej. Urazy, które spotykamy na co dzień, jeżeli chodzi o to, w jakim stanie jest ten pacjent, są bardzo podobne do tego, co będą na polu walki" - wyjaśnia Klepczarek.

Różnice są w ilości tych pacjentów, bo jest ich znacznie więcej. W czasie natarcia będzie z 30-40 poszkodowanych żołnierzy na poziomie kompanii, a nie jeden, dwóch pacjentów. Muszą też myśleć o czasie, bo w odróżnieniu od medycyny cywilnej, w czasie konfliktu będzie go zdecydowanie mniej. Osoba ranna często czeka na ewakuację, zdarza się, że pod ostrzałem. Dużo zależy od tego, jak ją zaopatrzą ci, którzy pierwsi dotrą do rannego

- dodaje prowadzący.

Jak zastrzega były wojskowy, do ratownictwa w sytuacjach wojennych należy podejść w usystematyzowany sposób. Konieczne jest wyrobienie odpowiednich nawyków, by możliwie szybko i sprawnie przeprowadzić procedurę "pierwszego kontaktu" z rannym i unikać niepotrzebnej brawury.

Poradnik Zdrowie Google News

"Medycy są zbyt cenni, by kierować ich na pierwszą linię walk"

"Medycy są zbyt cenni, by kierować ich na pierwszą linię walk. Przekonali się o tym Ukraińcy. Wyszkolenie lekarza trwa długo, a jeżeli przez nieprzemyślane działanie stracimy ich, to kto będzie ratował kolejnych rannych? Doświadczenia naszego wschodniego sąsiada pokazują, że Rosjanie nie przejmują się specjalnie konwencjami i ratownik medyczny jest dla nich celem jak każdy inny" - wyjaśnia medyk.

"Trzeba też przygotować się do różnego rodzaju improwizacji, gdy np. zabraknie jakiegoś elementu wyposażenia, a konieczne będzie szybkie działanie. Dla osób starszych, pamiętających czasy niedoboru, to mogą być oczywistości, jednak młodzi ludzie nie muszą znać wielu zastosować damskich pończoch, czy innych przedmiotów, gdy nie ma możliwości ich zamówienia i szybkiej dostawy" - podkreśla.

Klepczarka cieszy duże zainteresowanie zajęciami ze strony studentów. "Widzę, że ci ludzie chcą dowiedzieć się jak najwięcej. Czasem zajęcia przeciągane są o pół godziny. To dobry znak, bo wiedza z tej specyficznej dziedziny medycyny z pewnością może przydać się i w cywilu. Pozostaje mieć nadzieję, że choć część z nich zdecyduje się na pracę na oddziałach ratunkowych. Z tym problem jest już dzisiaj, a lepiej nie myśleć, co będzie w sytuacji kryzysowej. Państwo powinno już teraz myśleć, jak zmniejszyć ten deficyt" - uważa Klepczarek.

Zobacz galerię: Pierwsza pomoc: masaż serca przy nagłym zatrzymaniu krążenia. Krok po kroku