Dane medyczne pacjentów mają być udostępniane w ramach europejskiej przestrzeni danych dotyczących zdrowia (EPDZ; ang. European Health Data Space – EHDS). Zakłada to rozporządzenie PE, które weszło w życie 26 marca. Dane będą mogły być wykorzystane na potrzeby badań, tworzenia leków, nowych technologii medycznych, urządzeń, aplikacji.
Każdy kraj ma stworzyć własne regulacje. Do ustalenia jest podmiot, który będzie decydował o udostępnieniu danych, zasady, na jakich będzie się to odbywać, i dostawca usług technologicznych.
Oleszczuk-Zygmuntowski podkreślił, że dostęp do danych medycznych umożliwia wejście do gry o podział "dużego tortu", którym są wydatki na ochronę zdrowia. Zaznaczył, że kraje OECD wydają na zdrowie około 10 proc. PKB (wydatki publiczne i prywatne). Ekspert zaznaczył, że w ramach EHDS każdy kraj powinien stworzyć punkt dostępu do danych medycznych.
– Obawiam się, że w Polsce będzie to najprostsze rozwiązanie. Powstanie agencja, którą będzie zarządzał znajomy któregoś z polityków, a ktoś zza biurka będzie przystawiał pieczątki – zezwolenia na dostęp. Jeśli tak będzie wyglądało sprzedawanie dostępu do danych medycznych Polaków, to będzie to nieporozumieniem – zaznaczył Oleszczuk-Zygmuntowski.
"Wartościowe dane są udostępniane niemal za darmo"
Zwrócił on uwagę na fakt, że wiele dużych firm technologicznych z zagranicy jest zainteresowanych świadczeniem usług w ramach Europejskiej Przestrzeni Danych dotyczących Zdrowia (EHDS). Jak podkreślił Jan Oleszczuk-Zygmuntowski: "Mowa o firmach, które prowadzą badania nad komputerami kwantowymi, które współpracują z obcymi agencjami wywiadowczymi, jak amerykańska NSA (National Security Agency), które były w stanie podsłuchiwać europejskich przywódców. Jeśli pozwalamy na trzymanie danych na cudzej infrastrukturze, to nigdy nie mamy pewności, czy nie są one przeglądane w celach wywiadowczych".
Ekspert ocenił, że w Polsce kwestia suwerenności cyfrowej wciąż nie jest dostatecznie rozumiana. Dostrzega on również ryzyko "podwójnego płacenia", gdzie wartościowe dane są udostępniane niemal za darmo, a następnie firmy żądają wysokich opłat za produkty stworzone na ich podstawie.
Oleszczuk-Zygmuntowski zwrócił uwagę na przykład Finlandii, gdzie zarządzanie danymi medycznymi leży w gestii państwa i wiodących uniwersytetów, które wspólnie posiadają serwery. Zapewnia to gwarancję, że dane te nie zostaną nielegalnie przekazane poza granice kraju. Wskazał, że potencjalnym rozwiązaniem byłby model spółdzielczy, w którym obywatele i pacjenci mają decydujący głos w kwestii udostępniania danych medycznych konkretnym firmom.
Trzeba zapewnić wysoką ochronę danych pacjentów
Oleszczuk-Zygmuntowski powiedział, że w prawidłowo działającym modelu firma farmaceutyczna zwraca się o dostęp do danych, płaci za ten dostęp, a następnie szpital, który te dane zebrał i przekazał, dostaje procent tej kwoty. Podkreślił, że dyrektywa nie precyzuje wysokości tych opłat, ale określa, że powinna ona być proporcjonalna do wysiłku technicznego. Jego zdaniem, jeśli pieniądze nie trafią na dół systemu, czyli do konkretnego szpitala, to placówki nie będą widziały sensu w przekazywaniu danych.
Zastrzegł, że EHDS nie będzie "skarbcem" z danymi, ale siecią, czyli dokumentacja medyczna będzie nadal znajdowała się w szpitalu, poradni. Oznacza to, że danych nie będzie można wynieść ani ich kopiować, a jedynie na nich pracować.
Ministerstwo Zdrowia zaznaczyło w marcu w komunikacie, że pierwsze kategorie danych będą wymieniane w ramach EPDZ od 2029 r. Resort zdrowia podkreślił, że do tego czasu konieczne jest przygotowanie infrastruktury technicznej oraz powołanie organów odpowiedzialnych za wdrożenie przepisów rozporządzenia np.: organu do spraw e-zdrowia czy organu do spraw dostępu do danych, które zapewnią wysoki poziom ochrony danych pacjenta.

MZ zaznacza, że EPDZ pozwoli na monitorowanie stanu zdrowia społeczeństwa, tworzenia polityk zdrowotnych. Pacjenci mają mieć łatwy, bezpieczny i natychmiastowy dostęp do swojej dokumentacji medycznej w całej UE. Według MZ dla biznesu to ułatwienie tworzenia nowych produktów: leków, urządzeń, aplikacji i możliwości biznesowych w sektorze zdrowia.
Z Narodowego Rachunku Zdrowia (NRZ), opracowywanego przez GUS (dane wstępne), wynika, że tylko bieżące wydatki na zdrowie (publiczne i prywatne, w tym gospodarstw domowych) w Polsce w 2023 r. wyniosły 241,6 mld zł (stanowiły 7,1 proc. PKB) i były wyższe niż w 2022 r. o około 45,4 mld zł, czyli 23,1 proc.
Z kolei w tegorocznym budżecie zapisano 221,7 mld zł na ochronę zdrowia (to wydatki publiczne, łącznie z NFZ). NFZ zaplanował w 2025 r. ponad 183,6 mld zł na koszty świadczeń zdrowotnych.