Grozi nam paraliż pogotowia? "Brak miejsc w szpitalach, karetki robią setki kilometrów"

2025-01-16 12:48

Według ratowników warszawskiego pogotowia, sytuacja w regionie staje się dramatyczna. Zespoły ratownicze pokonują setki kilometrów, bo w szpitalach na oddziałach internistycznych brakuje miejsc. Dyspozytorzy medyczni kierują pacjentów z Warszawy do szpitali w Siedlcach, Przasnyszu, Kozienicach i Makowie Mazowieckim. Co się dzieje? Nic nowego.

Grozi nam paraliż pogotowia? Brak miejsc w szpitalach, karetki robią setki kilometrów

i

Autor: GettyImages

Można spokojnie powiedzieć - skoro mamy styczeń, jest dramat i to już jest norma. Brak miejsc w szpitalach, kolejki pod placówkami, przepełnione SOR-y, wydłużone trasy karetek? To niestety nic nadzwyczajnego. Podobne alarmy podnosili ratownicy i pacjenci nie tylko w szczycie pandemii, ale też w styczniu 2023 roku.

Skoro znowu realizuje się ten sam scenariusz, można mniemać, że stare problemy nie zostały rozwiązane. Wzrost zachorowań, nie do końca sprawny system logistyczny i mamy sytuację patową. Kiedy minie? Jak spadnie zachorowalność na infekcje sezonowe. Trochę też zależy od pacjentów.

Udar mózgu - pierwsza pomoc

Pogotowie, dyspozytorzy i deja vu

Nerwy, długi czas oczekiwania, poczucie zagrożenia wśród pacjentów... Pacjenci są przewożeni do szpitali oddalonych nawet o 100 km od stolicy, denerwują się nie tylko oni, ale też bliscy ("co z odwiedzinami i odbiorem ze szpitala, mama jest niepełnosprawna?") oraz ratownicy, tracący czas w drodze, z chorymi nieraz w ciężkim stanie na pokładzie.

O ciężkiej sytuacji informował TVN 24, potwierdzają ją nam nieoficjalnie ratownicy z Warszawy. Przypominają jednak, że taka sytuacja w styczniu to nic nowego i bardzo przypomina choćby tę ze stycznia 2023 roku.

Najrozsądniej byłoby brać urlop w styczniu, a najlepiej w całym sezonie grypowym, a przecież tak się nie da. Ludzie też nie wybierają sobie terminu choroby. Musimy robić, co się da, chociaż czasem, jak nerwy puszczają, bo jeździmy z chorymi od szpitala do szpitala, stoimy pod placówkami i robimy jeszcze puste kilometry. Fałszywe wezwania. Kolejny pacjent na drugim końcu miasta. Bałagan

- mówi nam jeden z pracowników pogotowia. Niechętnie, nieoficjalnie, bo takie wypowiedzi nie są mile widziane w pracy. Przypominają zresztą bliźniaczo to, co już słyszeliśmy w poprzednich latach.

Ile jest miejsc w szpitalach? Tajne przez poufne...

Najczęściej problem zaczyna się od szpitali, w których brakuje miejsc na oddziałach internistycznych i pulmonologicznych. Jeszcze dwa lata temu każdy mógł sprawdzić, jaka jest sytuacja na SOR-ze i oddziałach szpitalnych. Przed wybraniem się do konkretnej placówki, można było ustalić, jak długa jest kolejka, gdzie nawet nie warto się pchać itd.

Niestety, ten dostęp został zablokowany, więc trudno nam zweryfikować, czy faktycznie w Warszawie dzieje się teraz coś nadzwyczajnego. Z prośbą o wyjaśnienia zwróciliśmy się do wojewody mazowieckiego i czekamy na dane liczbowe. Nie powinno to zająć zbyt dużo czasu, bo taka baza ciągle istnieje, tylko jej podgląd został zablokowany dla nieupoważnionych.

Mamy przy tym świadomość, że liczby niewiele powiedzą, bo w styczniu, który jest tradycyjnie miesiącem wzrostu zachorowań w Polsce, sytuacja jest dynamiczna. Rano gdzieś miejsca są, po południu już nie, i odwrotnie. Może bowiem napłynąć wielu chorych w krótkim czasie, ale są też przecież wypisy.

Źle jest tylko w Warszawie? Mało prawdopodobne. Najczęściej media mówią tylko o Warszawie, a okresowo dokładnie to samo dzieje się w Poznaniu, Lublinie czy na Śląsku. Niestety, tam również jest ciężko o błyskawiczne dane na temat sytuacji łóżkowej. Wciąż czekamy na sprawną, Centralną Ewidencję Łóżek, ale tej ciągle nie ma.

Zwykle o potrzebie jej stworzenia lub usprawnienia systemów lokalnych mówi się wtedy, gdy jest sezonowy wzrost zachorowań. Potem znowu wszystko wraca do "normy".

Zobacz: pierwsza pomoc przy zakrztuszeniu niemowlaka

Zatkane warszawskie szpitale?

"Masz gorączkę? Zbij termometr". Widać ra zasada zyskuje na popularności. Nie można też sprawdzić, ile jest wolnych łóżek w szpitalach. Nie ma też bieżących raportów Zakładu Epidemiologii Chorób Zakaźnych i Nadzoru, Pracowni Monitorowania i Analizy Sytuacji Epidemiologicznej w zakresie zachorowań i podejrzeń zachorowań na grypę.

Oczywiście, i bez tego wiadomo, że ludzie bardziej chorują, ale trudno odpowiedzialnie ocenić sytuację, a na odpowiedzi decydentów i zorientowanych w temacie trzeba czekać. Czekamy zatem, wiedząc, że grypa jest szybsza od urzędnika.

O zatkanych szpitalach mówi nam kolejny ratownik: 

Osobiście nie widuję tych strasznych kolejek, które pamiętam z poprzednich lat, ale to dlatego, że udaje się nie lądować pod zatłoczonymi szpitalami. Ostatnio system pacjenta skierował mnie z pacjentem z dalekich Bielan do szpitala Orłowskiego, ze 30 km, chociaż po drodze były szpitale Bielański, Bródnowski, Wolski, Lindleya i Solec. To jednak może być przypadek lub na chwilę coś się przytkało.

Co z tymi karetkami?

Na początku 2023 roku, w ciągu 2 tygodni, Zespoły Ratownictwa Medycznego (ZRM) zrealizowało ok. 8 tysięcy interwencji. Czas przekazywania pacjentów z karetek na SOR-y "w większości" wyniósł mniej niż 20 minut.

W analogicznym okresie w grudniu 2022 roku było bardzo podobnie, a pacjenci sygnalizowali mediom, że sytuacja znacząco się pogorszyła. 

Jak jest teraz? Nie wiemy, zapewne bardzo podobnie, ale dla osoby chorej, która rzadko zderza się z systemem, czekanie, długie przejazdy, to zawsze szok.

Jak podaje TVN24, od początku 2025 r. dyspozytorzy medyczni kierowali zespoły ratownictwa medycznego z pacjentami z Warszawy do szpitali w Siedlcach, Przasnyszu, Kozienicach i Makowie Mazowieckim.

Na początku stycznia ZRM z pacjentem z dolegliwościami kardiologicznymi z Woli został przekierowany do szpitala w Siedlcach. Karetka pokonała trasę blisko 100 km i wróciła do Warszawy po kilku godzinnej interwencji. 88-letni pacjent z Serocka z dusznością czekał ponad pięć godzin przed SOR w Wyszkowie, a 92-letnia pacjentka z Legionowa z gorączką i bólami brzucha do szpitala w Makowie Mazowieckim jechała ponad godzinę...

To tajemnica poliszynela, że współpraca między dyspozytorami (podlegającymi wojewodzie mazowieckiemu) i ratownikami w Warszawie (Meditrans) układa się średnio od kilku lat. Inni ludzie, inne zarządzanie.

Nieoficjalnie zespoły pracujące w karetkach czasem skarżą się, że przybywa im przejazdów pustych (na miejscu nie ma pacjenta), twierdzą, że organizacja ich pracy kuleje, bo kierowani są do placówek, w których nie ma miejsca, niepotrzebnie nadkładają kilometrów, trafiając na drugi koniec miasta itd. Tłumaczą to problemami logistycznymi dyspozytorni.

Dyspozytorzy (też nieoficjalnie) twierdzą, że robią, co mogą, ale kiedy przychodzi fala sezonowych infekcji, wszyscy są bezradni. Pozostaje więc tylko czekać.

Poradnik Zdrowie Google News
Autor: