- Dyrektor WIM, gen. Gielerak, podkreśla, że gotowość medyczna państwa podczas wojny zależy od liczby miejsc IT, bloków operacyjnych i całodobowych zespołów.
- Konieczne jest natychmiastowe rozpoczęcie szkoleń personelu medycznego oraz modernizacja infrastruktury szpitalnej, aby była odporna na zagrożenia wojenne.
- Raport WIM ujawnia luki w przygotowaniu polskiej służby zdrowia na wypadek wojny, m.in. braki kadrowe i zależność od importu substancji czynnych.
- Dowiedz się, jakie konkretne kroki są niezbędne, aby "tarcza medyczna" Polski była skuteczna w obliczu konfliktu.
Według gen. Gieleraka państwo musi równolegle modernizować instrumentarium militarne i „tarczę medyczną”.
- Te same zasady – prędkość, zasięg, precyzja – powinny definiować system zabezpieczenia medycznego: prędkość to szybka ewakuacja z pola walki i sprawna segregacja medyczna, zasięg to sieć współpracujących wojskowych i cywilnych ośrodków wsparcia oraz telemedycyna, a precyzja to standaryzacja procedur, wysokie kompetencje personelu i dostęp do nowoczesnych technologii - powiedział.
Zaznaczył, że tylko zintegrowany, odporny na zakłócenia łańcuch opieki – od miejsca urazu po blok operacyjny i oddział intensywnej terapii – pozwoli uratować maksymalną liczbę żołnierzy i cywilów.
To istota odstraszania i odporności państwa: przygotowana służba zdrowia, która nie tylko leczy skutki wojny, lecz także realnie ogranicza jej koszt społeczny i strategiczny.
Konieczne "połączenie kompetencji i zasobów" dwóch resortów
Gen. Gielerak podkreślił, że potrzebne jest przemyślane połączenie kompetencji i zasobów, jakimi dziś dysponują Ministerstwa Obrony i Ministerstwa Zdrowia. Według gen. Gieleraka obecnie brakuje "łącznika" między tymi resortami.
– Trudno mówić o wiarygodnym planie zabezpieczenia medycznego bez ścisłego odwołania do planów operacyjnych sił zbrojnych, ponieważ straty sanitarne pojawią się tam, gdzie prowadzone są działania, a ich rodzaj, charakter i skala będą zależeć od profilu operacji – innego w piechocie, innego w wojskach zmechanizowanych, jeszcze innego w pancernych – mówi gen. Gierelak.
– Dlatego klauzulowana dostępem do informacji niejawnej wiedza o planach operacyjnych stanowi fundament planowania zabezpieczenia medycznego wojsk oraz ludności cywilnej, zaś warunkiem sine qua non jest ścisła współpraca Ministerstwa Obrony Narodowej, dysponującego tą wiedzą, z Ministerstwem Zdrowia, które przygotowuje i wydziela niezbędne zasoby do realizacji zadania – dodaje specjalista.
Polscy medycy powinni odbyć pilne szkolenia
Gen. Gielerak zarekomendował bezzwłoczne rozpoczęcie ogólnokrajowego programu szkolenia personelu medycznego, przygotowanego przez Wojskowy Instytut Medyczny, opartego na istniejących ośrodkach symulacji.
W perspektywie 18-24 miesięcy pozwoli on zbudować kompletny, standaryzowany system kształcenia i recertyfikacji – od poziomu przedszpitalnego, przez medycynę ostrą, po opiekę intensywną – wzmacniając realną gotowość operacyjną
- powiedział.
Według generała równolegle należy zaplanować i rozpocząć w horyzoncie najbliższych dwóch lat program budowy oraz modernizacji infrastruktury szpitalnej odpornej na zagrożenia wojenne. Obejmuje to przystosowanie kluczowych oddziałów do pracy w warunkach zakłóceń, tworzenie utwardzonych, osłoniętych stref medycznych, budowę schronów, zapewnienie niezależnych źródeł zasilania i gazów medycznych.
Polska potrzebuje skutecznej "tarczy medycznej"
Gen. Gierelak zaznaczył, że analogiczny horyzont dotyczy rozwoju infrastruktury komunikacji kryzysowej – wdrożenia alternatywnych środków łączności na wypadek awarii sieci cywilnych, interoperacyjnych z systemami wojskowymi i szpitalnymi, a także ustanowienia standardów wymiany danych klinicznych w czasie rzeczywistym.
– Skoordynowanie tych czterech osi działania przełoży się na realną odporność państwa oraz skuteczność „tarczy medycznej” – ocenił.
Gen. Gielerak powiedział, że o skuteczności systemu ochrony zdrowia podczas wojny, czyli, ile osób uda się uratować, decydują trzy czynniki: liczba miejsc intensywnej terapii, liczba dostępnych bloków operacyjnych oraz liczba zespołów operacyjnych i medycznych gotowych do pracy w trybie całodobowym.
– Są to zasoby, które zawczasu musimy wyodrębnić, ponieważ system ochrony zdrowia będzie równolegle obsługiwał bieżące potrzeby ludności – powiedział.
Braki kadrowe szczególnie dotkliwe w medycynie ratunkowej
Z opublikowanego w środę raportu "Bezpieczni w czasie kryzysu" Wojskowego Instytutu Medycznego – PIB, Rynku Zdrowia oraz WNP Economic Trends wynika, że na ponad tysiąc szpitali tylko 8 proc. ma pełne zaplecze do działania w warunkach zagrożeń chemicznych, biologicznych, radiacyjnych, nuklearnych.
Wojsko ma 1,8 tys. żołnierzy służb medycznych, w tym poniżej 500 lekarzy z przygotowaniem do działań w warunkach kryzysu militarnego lub sanitarnego, a braki kadrowe są szczególnie dotkliwe w obszarach medycyny ratunkowej i chorób zakaźnych. Według raportu, Polska posiada ponad 100 zakładów farmaceutycznych, ale tylko kilkanaście wytwarza API (substancje czynne) - 70 proc. leków refundowanych w Polsce zawiera substancje czynne importowane z Azji. W raporcie wskazano, że brakuje zintegrowanego systemu dystrybucji zasobów między szpitalami cywilnymi a wojskowymi.
Za strategiczne zarządzanie systemem zabezpieczenia medycznego odpowiadają Ministerstwo Zdrowia oraz Ministerstwo Obrony Narodowej, które współpracują w ramach międzyresortowych zespołów kryzysowych. W sytuacjach nadzwyczajnych aktywowane są sztaby kryzysowe, z udziałem przedstawicieli rządu, wojskowych służb zdrowia, wojewodów i dyrektorów szpitali. Kluczowe decyzje dotyczące alokacji zasobów, ewakuacji medycznej, uruchamiania rezerw strategicznych, czy wprowadzania nadzwyczajnych procedur, podejmowane są na podstawie analiz ryzyka oraz bieżącej oceny sytuacji epidemiologicznej i operacyjnej. (PAP)
