Sekretarz stanu USA Marco Rubio potwierdził 1 lipca całkowitą likwidację Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID), a kontrolę nad wszystkimi programami pomocy zagranicznej przejmie teraz Departament Stanu.
Ekspert z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie dr Jerzy Gryglewicz powiedział PAP, że głównym powodem tych cięć jest to, że Stany Zjednoczone są zadłużone na gigantyczną kwotę 36 bilionów dolarów i muszą ograniczyć wydatki budżetowe.
Międzynarodowa grupa badaczy ostrzega na łamach pisma "Lancet", że z powodu likwidacji USAID do 2030 r. może umrzeć 14 mln ludzi. Co trzecią ofiarą tych cięć finansowych będą dzieci poniżej 5. roku życia.
"Uważam, że wyliczenia nie są precyzyjne"
Dr Gryglewicz z dużą ostrożnością podchodzi do tych danych. "Zmniejszenie liczby zgonów nie jest uzależnione tylko od tych pomocowych środków finansowych, ale także od wielu innych działań podejmowanych w poszczególnych krajach. Uważam zatem, że podane w tym raporcie wyliczenia nie są precyzyjne" – zaznaczył w wypowiedzi dla PAP.
Ekspert ds. zdrowia potwierdził, że w jakimś stopniu inne państwa, na przykład Chiny i Unia Europejska, mogą zrekompensować wycofanie pomocy w ramach USAID przez Stany Zjednoczone.
"Ale przede wszystkim wszystkie programy pomocowe powinny być przeanalizowane pod względem ich efektywności. A tego właśnie wcześniej nie było. Na to wskazywał Elon Musk, że te pieniądze często nie były wydawane racjonalnie. Zawsze warto analizować zrealizowane programy pod względem ich efektów końcowych. Czasami lepiej jest dokonać racjonalnych cięć i na nowo odbudować nawet te same przedsięwzięcia, w oparciu o nowe rozwiązania" – dodał dr Gryglewicz.
Jego zdaniem może to zabrzmieć paradoksalnie, ale problemy zdrowotne Stanów Zjednoczonych są w pewnym sensie większe niż Afryki. Jako przykład podał, że 80 proc. młodzieży amerykańskiej ze względów zdrowotnych nie kwalifikuje się obecnie do służby wojskowej.
"Amerykanie są bardzo schorowanym społeczeństwem"
"Amerykanie są bardzo schorowanym społeczeństwem, zwłaszcza jeśli chodzi o choroby cywilizacyjne, takie jak choroby sercowo-naczyniowe czy cukrzyca. W USA jest najwięcej osób cierpiących na cukrzycę, otyłość oraz nadciśnienie tętnicze w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców" – zwrócił uwagę.
Zdaniem eksperta Amerykanie muszą wiele środków przeznaczyć na swoje potrzeby zdrowotne. Choćby na leczenie uzależnień od narkotyków i substancji psychoaktywnych, gdyż w USA przybrały one gigantyczne rozmiary.
"Z tego powodu trudno wytłumaczyć podatnikowi amerykańskiemu, że musi jeszcze finansować działania prozdrowotne w innych państwach. Trzeba też pamiętać, że wielu osób w USA nie jest w ogóle ubezpieczonych. W efekcie Amerykanie wolą koncentrować się na swoich problemach, w tym również na własnych problemach zdrowotnych" – powiedział PAP ekspert.