Wielu pacjentów w Polsce wybiera prywatną opiekę zdrowotną nie dlatego, że zależy im na wygodzie, wyższym standardzie usług, czy dlatego, że "ich stać".
Niejednokrotnie to kwestia przymusu - egzekwowanie swoich praw w ramach publicznej opieki zdrowotnej w praktyce okazuje się po prostu trudne lub wręcz niemożliwe.
Kto "nie chodzi często po doktorach" może się mocno zdziwić, jak odległe okazują się terminy do niektórych specjalistów.
Czasem (np. w sezonie infekcji, w czasie wakacji) nawet do internisty niełatwo się dostać, gdy chcemy na przykład umówić się do konkretnego lekarza, blisko domu. To normalne? Okazuje się, że niekoniecznie.
Kolejki różnej prędkości - UOKiK i RPP mają wątpliwości
Od kilku miesięcy Rzecznik Praw Pacjenta oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdzają, czy udostępnianie terminów wizyt w zależności od wykupionej usługi nie narusza praw pacjenta lub konsumenta.
Wcześniej oba urzędy, po medialnych doniesieniach w tej sprawie, działały osobno. Teraz połączyły siły, więc jest nadzieja, że przyniesie to jakieś konkretne rozstrzygnięcia.
Jeśli jesteś tzw. pacjentem jednorazowym, płacisz za usługę więcej (co ma ekonomiczne uzasadnienie), ale niejednokrotnie też czekasz na wizytę dłużej niż np. pacjenci abonamentowi, którym wykupiony pakiet (pracowniczy, indywidualny) gwarantuje dostęp do lekarza w określonym czasie.
Nie ma w tym zaskoczenia - sieci medyczne oficjalnie o tym informują, liczą się z tym pacjenci. Okazuje się jednak, że takie zasady mogą naruszać prawa pacjentów lub konsumentów. Obecnie urzędnicy weryfikują informacje na ten temat, dostarczone przez przedsiębiorców.
Jak ustalił "Rynek Zdrowia", Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów nadal prowadzi postępowania wyjaśniające wobec Medicover, Lux Med oraz Enel-Med.
Algorytmy segregują pacjentów?
Jeśli nie możesz umówić się na wizytę w terminie pozornie dostępnym, bo trzymana jest pula miejsc dla "lepszych", potencjalnych chętnych, możliwe, ze są naruszane twoje prawa jako pacjenta i konsumenta.
Niewykluczone, że również przepisy RODO, gdy o miejscu w kolejce decyduje algorytm. Podobno bywa i tak.
Ponoć jest już niewykluczone, że to automaty prezentują pacjentom różne terminy wizyt na podstawie określonych kryteriów: nie tylko wykupionej usługi czy wydawanych w placówce pieniędzy, ale też wieku, płci lub stanu zdrowia.
Zgodnie z art. 22 ust. 1 rozporządzenia RODO zakazane jest, aby osoba podlegała decyzjom opierającym się wyłącznie na zautomatyzowanym przetwarzaniu, w tym profilowaniu, jeżeli wywołuje to wobec tej osoby skutki prawne lub wpływa na nią w istotny sposób.
Wyjątkiem są sytuacje, gdy decyzja ta jest niezbędna do zawarcia umowy, pozwalają na to przepisy krajowe lub została udzielona wyraźna zgoda w tym zakresie.
Kolejka do lekarza a dane wrażliwe
Nie wiemy, jak badane firmy ustalają kolejki do lekarza. Badają to urzędnicy.
Nie wydaje się od razu skandalicznym fakt, że o kolejności przyjęcia do lekarza miałby decydować wiek, stan zdrowia, nawet płeć. Nie dajmy się zwariować - może to mieć medyczne uzasadnienie (np. grupy ryzyka) i być w interesie pacjenta.
Dobrze jednak, że ktoś starannie sprawdzi, czy faktycznie tak jest.
Wielu pacjentów zapewne nie miałoby nic przeciwko temu, by o kolejności przyjęć decydował lekarz, traktując priorytetowo osoby z niepełnosprawnościami, seniorów, malutkie dzieci. Możliwe, że wyraziliby także zgodę, by decydował o tym automat przy dobrze skonstruowanym algorytmie.
Pytanie, czy ktoś o to pacjentów wyraźnie zapytał, uświadomił o konsekwencjach, a przede wszystkim, czy pacjent jest podmiotem, partnerem w tej sytuacji. Realnie nie ma zapewne nic do powiedzenia, poza możliwością rezygnacji z usługi. Zawsze jest więc ostatecznie pod ścianą. trudno sobie wyobrazić, że kontrole coś w tym zakresie zmienią.